W końcu ona sama też była młoda – jakieś piętnaście lat i pięćdziesiąt kilogramów temu...
Dzień był parny i tak duszny, że w powietrzu dałoby się zawiesić nie tylko siekierę, ale cały asortyment sprzętów gospodarstwa domowego.
Weź kamień i nim rzuć, jeśli nie masz nic na sumieniu. Jeśli wszystko to, co robisz, jest idealne. Nie ma ludzi idealnych. Nie ma. Każdy popełnia własne błędy. Każdy ma lekcje do odrobienia. Każdy jest też mądry, kiedy chce mówić w imieniu drugiego człowieka, nie wchodząc w jego buty, w jego skórę, w jego głowę. Nie czując, tego, co on ma w sercu.
W ciemnogranatowym porsche, bębniąc niecierpliwie palcami po kierownicy, siedział jej mąż. Drugi. Być może ostatni, bo jego majątek uwolniłby ją od potrzeby szukania kolejnych. Mąż, którego zamierzała pozbyć się ostatecznie i przy okazji pogrążyć tych, którzy jej się narazili. Mąż, który – nie miała wątpliwości – ją zdradzał.
Już nie pamiętam, od którego momentu zacząłem lubić Ferdka. Nigdy go nie pokochałem, ale teraz patrzę na niego z wielkim sentymentem.
W końcu ona sama też była młoda – jakieś piętnaście lat i pięćdziesiąt kilogramów temu...
Książka: Drugie życie